Norwegia: kraina prądem płynąca. Jak się udaje realizować norweski cud? [MOTO 2030]

Łukasz Kifer
We wrześniu 2021 r. dziewięć na dziesięć sprzedanych samochodów w Norwegii było na prąd. Po drogach tego kraju jeździ ponad 600 tys. takich aut. Przeważająca większość to samochody bez silnika spalinowego (ponad 400 tys.). Resztę stanowią hybrydy plug-in. Jak to możliwe?

MOTO 2030 to piątkowy cykl Gazeta.pl, w którym poruszamy najważniejsze tematy dotyczące przyszłości motoryzacji, transportu i technologii. Nie zabraknie tu także ciekawych historii konstruktorów oraz opisu dziejów firm, których przeszłość ma wpływ na to, jak będzie wyglądała motoryzacja przyszłości. Samochody, drogi i miasta na naszych oczach bardzo dynamicznie się zmieniają. Co piątek dziennikarze Moto.pl będą o tych zmianach pisać. Tutaj znajdują się wszystkie artykuły z cyklu MOTO 2030.

Norwegia to kraj z największą flotą takich aut per capita na świecie i pierwszy, w którym odsetek elektryków sięgnął 20 proc. Analitycy z McKinsey & Company twierdzą, że liczba samochodów na prąd w Norwegii przekroczyła już poziom masy krytycznej. To znaczy, że została w tym kraju tzw. przełomową innowacją (ang. disruptive innovation). To model biznesowy, który sprawia, że nowa technologia staje się tak powszechna i przystępna finansowo, że wypiera z rynku przestarzałą. Tak, chodzi o samochody spalinowe.

Jak to możliwe i dlaczego się wydarzyło właśnie w Norwegii? Najkrótszą odpowiedź stanowią dwa słowa: pieniądze i konsekwencja. Rządy innych krajów powinny analizować ten przypadek, jeśli chcą przyspieszyć elektryfikację.

Pierwszym składnikiem sukcesu jest stała strategia rządu w tej sprawie, która nie zmienia kierunku jak chorągiewka po każdych wyborach. Jest realizowana w uporządkowany sposób od 1990 r. To polityka, która sprytnie łączy zachęty finansowe oraz podatki, czyli przysłowiowe: marchewkę i kij.

Wprowadzenie jej było stosunkowo łatwe, bo Norwegia jest krajem wysokich dochodów, ale i równie wysokich podatków. Szefowa norweskiego stowarzyszenia samochodów elektrycznych Christina Bu wyjaśnia to w prosty sposób:

Opodatkowaliśmy to, czego nie chcemy i zaczęliśmy promować to, czego chcemy. Tak zaczynała się transformacja elektryczna w Norwegii

- Christina Bu, Sekretarz Generalna Norsk Elbilforening

Norwegia prowadzi konsekwentną politykę fiskalną od 21 lat

Samochody osobowe są obciążone podatkiem, który zależy od kombinacji różnych cech auta: masy własnej, emisji CO oraz NOx. Podatek jest progresywny, co oznacza, że duże modele z napędem spalinowym stają bardzo drogie. Jest stale zmieniany w zależności od stanu rynku. Ostatnio jego wysokość zależy w większym stopniu od poziomu emisji, a w mniejszym od masy własnej. Ponadto każdy, kto przesiada się z auta spalinowego do elektrycznego, nie musi wnosić opłaty fiskalnej związanej z jego utylizacją.

Dzięki takim działaniom udało się praktycznie zrównać ceny samochodów spalinowych oraz elektrycznych likwidując tym samym podstawową wadę tych ostatnich: wysoki próg ekonomiczny. Ponadto właściciele elektryków mogą w Norwegii korzystać z szeregu przywilejów. Część z nich znamy również z Polski. Chodzi o likwidację opłat promowych, drogowych i parkingowych, możliwość jazdy buspasami i wjazdu do centrów miast.

Powyższe zachęty działały tak dobrze, a sprzedaż samochodów zeroemisyjnych rośnie w tak szybkim tempie, że niektóre ustępstwa są stopniowo redukowane albo wycofywane. Wciąż jednak samochodem na prąd można jeździć w Norwegii łatwiej i taniej.

Samochody elektryczne w Norwegii to powszechny widok
Samochody elektryczne w Norwegii to powszechny widok fot. Audi/sagmeister_potography

Norwegowie mają jedną z najlepiej rozwiniętych sieci ładowarek

Sukces regulacji finansowych nie byłby możliwy bez jednoczesnej inwestycji w infrastrukturę służącą do ładowania akumulatorów. Jej brak jest drugą największą barierą hamującą wzrost popularności samochodów na prąd. To wydaje się oczywiste, ale wiele państw oczekuje od obywateli kupowania takich aut, a jednocześnie nie zapewnia cywilizowanych warunków do ich używania. Polska to modelowy przykład takiego niekonsekwentnego działania.

W Norwegii jest inaczej. W kraju zamieszkałym przez tak niewielu ludzi jest około 17 tys. ładowarek, a ponad 3,3 tys. z nich to urządzenia pozwalające na szybkie uzupełnienie prądu w akumulatorach (dane z 2020 roku). To ponad 9 proc. wszystkich stacji w Europie, a przecież Norwegowie stanowią zaledwie 0,7 proc. europejskiej populacji.

Żartobliwie można napisać, że reszta jest w Holandii. Tak naprawdę Norwegia plasuje się na czwartym miejscu w Europie po Niderlandach, Niemczech i Francji pod względem całkowitej liczby stanowisk do ładowania. Nie wszystkie statystyki uwzględniają Norwegię, ponieważ ten kraj nie jest częścią Unii Europejskiej. Tak zdecydowali w referendum jej obywatele.

Za to Norwegia była członkiem-założycielem EFTA (Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu) oraz jest uczestnikiem EWG (Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej). Przy analizowaniu statystyk dotyczących Norwegii, trzeba wziąć pod uwagę jej uwarunkowania ekonomiczne, geograficzne i demograficzne.

Znaczna część norweskiego prądu pochodzi z elektrowni wiatrowych
Znaczna część norweskiego prądu pochodzi z elektrowni wiatrowych fot. Audi/sagmeister_potography

Pozornie samochody elektryczne nie pasują do Królestwa Norwegii

Norwegia jest krajem o dużej powierzchni (323 tys. km2) i małej liczbie mieszkańców (5,4 mln). Gęstość zaludnienia wynosi 17,3 mieszkańca na kilometr kwadratowy. Dla porównania w Polsce ten wskaźnik to 123 os./km2. To oznacza, że wizyta u sąsiada albo w supermarkecie często jest prawdziwą wyprawą. A jak wiadomo, zasięg przez długi czas był piętą achillesową samochodów na prąd.

Norwegia wcale nie jest państwem, w którym demokratyzacja elektryków powinna być łatwym zadaniem. Na przeszkodzie stoją duże dystanse do pokonania, nieprzyjazny mroźny klimat i wymagające ukształtowanie powierzchni. Około 45 proc. powierzchni stanowią góry, co czasem przeszkadza, ale niekiedy pomaga samochodom na prąd.

Na szczęście pewne norweskie okoliczności jednoznacznie sprzyjają elektrykom. Chodzi o przede wszystkim strukturę przemysłu energetycznego, wyjątkowe bogactwo i długofalową, kompleksową politykę klimatyczną, ale również dużą chęć Norwegów do partycypacji w społecznych inicjatywach. Nie bez znaczenia jest też struktura zamieszkania: niemal 80 proc. Norwegów mieszka w domach różnego rodzaju. W takiej sytuacji znacznie łatwiej o montaż prywatnej ładowarki prądem przemiennym (tzw. wallbox).

Praktycznie cały norweski prąd jest wytwarzany z odnawialnych źródeł. Produkują go przede wszystkim hydroelektrownie (ponad 93 proc.), a reszta powstaje w elektrowniach wiatrowych i geotermalnych.

Norwegia to raj dla elektryków
Norwegia to raj dla elektryków fot. Audi

Struktura norweskiego przemysłu opiera się kilku stabilnych filarach

Skąd się bierze bogactwo potomków Wikingów? Norwegia od wielu lat jest w pierwszej piątce najbogatszych państw Europy, jeśli brać pod uwagę produkt krajowy brutto na mieszkańca. Wbrew pozorom nie tylko z ropy i gazu. To prawda, od lat 60. podstawę norweskiego przemysłu stanowi wydobycie i eksport ropy naftowej oraz gazu ziemnego.

W tej chwili jednak zawdzięcza im mniej niż 20 proc. PKB. Drugie największe źródło dochodu stanowią skarby morza. Norwegia jest po Chinach drugim państwem na świecie pod względem połowu i eksportu ryb i owoców morza. Należy do niej około 10 proc. światowego rynku.

Pozostałe główne norweskie przemysły to: stocznie i transport morski, turystyka (ok. 5 proc. PKB). Obcokrajowców przyciągają piękne krajobrazy, wyjątkowe warunki geograficzne: klimatyczne: fiordy, góry, mroźne zimy, białe noce i polarne zorze.

Inne źródła dochodu to przemysł papierniczy i ciężki (głównie metalurgiczny i chemiczny). Dzięki zrównoważonym i tanim źródłom energii elektrycznej Norwegia jest w stanie dostarczyć produkty, które wymagają dużej energii to stworzenia za niższą cenę, niż inne państwa.

Norwegia planuje, że do 2025 roku wszystkie nowe auta w sprzedaży będą zeroemisyjne. W przeciwieństwie do podobnych deklaracji innych państw, w tę łatwiej uwierzyć, mimo że granica została wyznaczona pięć do dziesięciu lat wcześniej niż w pozostałych krajach Europy.

Norweski cud łatwo skwitować stwierdzeniem: oni mają łatwiej. To prawda, ale trzeba przyznać, że Norwegowie idealnie wykorzystują swój potencjał. Prawdą jest też, że wiele elementów norweskiego planu elektryfikacji transportu indywidualnego ma uniwersalny charakter i w tych przypadkach powinnyśmy brać z nich przykład. Poza tym, zamiast narzekać lepiej się wziąć do pracy. Bo w sukcesie Norwegii można odnaleźć echa zazwyczaj prawdziwego stwierdzenia: każdy ma to, na co wcześniej zapracował.

W Norwegii rzadko jest problem ze znalezieniem ładowarki
W Norwegii rzadko jest problem ze znalezieniem ładowarki fot. Audi